Jest oczywiste, że Marek Kociubiński nie jest autentycznym reprezentantem całej Rady Powiatu. Jest raczej liderem niewielkiej grupy radnych z Prawa i Sprawiedliwości, która jest silnie powiązana z Mariuszem Węgrzynowskim na zasadach bliskich sekciarstwu. Jego sposoby prowadzenia spotkań są daleko od profesjonalizmu i zasad demokratycznej instytucji państwowej. Nie przestrzega również standardów etycznych określonych w powiatowym Kodeksie Etyki Radnego. To skłoniło innych do wniesienia propozycji jego odwołania.
Na piątkowe spotkanie, zaplanowano debatę na temat zmiany Przewodniczącego. Niestety, nie udało się tego przeprowadzić, gdyż kilku radnych PiS – którzy wcześniej publicznie krytykowali opozycję za nieobecność na obradach – oraz dwóch radnych z komitetu Wszyscy Razem (Leon Karwat, Piotr Kagankiewicz) i Lidia Jackow, nie pojawili się na sesji. Istnieją dowody sugerujące, że mimo ich nieobecności na sali obrad, byli oni obecni w budynku starostwa.
Wszystko to sygnalizuje, że mimo formalnej większości radnych po stronie Starosty, nie może on być pewny wyniku głosowania w trybie tajnym. Z tego powodu, Wiceprzewodniczący Krzysztof Biskup postanowił odłożyć decyzje na 1 października, kiedy to planowane jest dalsze kontynuowanie sesji. Adwokaci reprezentujący Starostę próbowali się temu sprzeciwić, lecz ich argumenty były absurdalne. Twierdzili mianowicie, że radni powinni głosować nad przerwą mimo braku kworum.
Cała ta powiatowa „farsa” nadal trwa. Marek Kociubiński nie ma odwagi stawić czoła weryfikacji przez innych radnych. Tymczasem Starosta prowadzi tzw. „negocjacje”, które prawdopodobnie będą kosztować podatników dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy złotych – podobnie jak to miało miejsce przy zatrudnieniu Grzegorza Glimasińskiego.